Byłaś z Lou już po zaręczynach. Ślub miał się odbyć za rok. Mieszkaliście razem. Choć One Direction już nie istniało to Lou i ty ciągle utrzymywaliście kontakt z chłopakami. Ty i Louis mieliście wielki dom. Louis był nauczycielem dramatu, a ty wysoko cenionym architektem. Pracowałaś w domu w swoim gabinecie, a Lou codziennie jeździł do pracy do podstawówki. Ludzie wciąż pamiętali piosenki 1D, ale chłopcy już nie byli tak rozchwytywani i tylko od czasu do czasu byli zapraszani do jakiegoś programu na wywiad. Wciąż byli rozpoznawani przez starych fanów, ale prowadzili normalne życie. Lou również. Tego dnia musiał zostać w szkole dłużej, bo miała odbyć się rada pedagogiczna. Ty gotowałaś obiad. Właśnie przyszedł listonosz. Zdjęłaś sos z ognia i poszłaś odebrać pocztę. Pośród listów przeważały rachunki, była tam również kartka od waszych znajomych, ale była tam też niepodpisana koperta. Otworzyłaś ją. Był tam list wyklejony literami z gazet. Jego treść mówiła :
,, Śledzę Cię. Twój kochaś jest bezpieczny ale do czasu. Jeśli chcesz aby żył to o 20:00 dzisiaj zostaw pod Big Benem walizkę z milionem. I nie próbuj nikomu o tym powiedzieć jeśli życie Ci miłe. Do zobaczenia o 20.
Ja ''
Kiedy to przeczytałaś usiadłaś na podłodze i zaczęłaś płakać. Siedziałaś trak przez pół godziny a tusz do rzęs spływał ci strumieniami po policzkach. Spojrzałaś na zegarek. Miałaś trzy godziny do spotkania z szantażystą. Postanowiłaś wziąć się w garść i pójść tam z podniesioną głową. Przebrałaś się i o 18:00 wyszłaś z domu. Do banku doszłaś w pół godziny. Sprawdziłaś stan waszego konta na automacie. Liczył sobie 5 milionów. Weszłaś do kolejki. Kiedy doszłaś do okienka poprosiłaś o wypłatę miliona. Pani z banku bez szemrania podała ci walizkę z pieniędzmi, ale jej mina wyrażała w dużej mierze zainteresowanie, zdziwienie i trochę jakby... zrozumienie pomieszane z żalem. Wzięłaś pieniądze i powędrowałaś na plac przed Big Benem. Siedziałaś tam z 30 min. O 20 położyłaś pieniądze pod zegarem. Już chciałaś wracać ale kiedy się odwróciłaś ktoś założył ci worek na głowę i zaczął ciągnąć w stronę jakiejś zapuszczonej ulicy. Kiedy ten ,,ktoś'' doprowadził cię tam gdzie chciał ściągnął z Ciebie worek i przywiązał cię do słupa. W uliczce było ciemno, ale oświetlało ją wąskie światło latarni. Zobaczyłaś muskularną sylwetkę porywacza oraz leżącego na ziemi Louisa.
- Louis!!! - wydarłaś się.
- Cicho bądź ! Jeszcze żyje - odpowiedział porywacz. Wyszedł z cienia i zobaczyłaś, że to..
- Michael ?
- Tak kochanie.
- Jakie kochanie? Już cię nie kocham. nie pamiętasz jak mnie zdradzałeś?! Ja kocham Lou i tylko jego.
- To nie miłość tylko zauroczenie. To tylko twój idol.
- Nie!! Ja go kocham!
- Ach tak? No to patrz.
Po tych słowach wyciągnął pistolet i przyłożył do skroni Lou.
- Zapamiętaj. Kochasz tylko mnie - po tych słowach strzelił. Głuchy odgłos pistoletu zadudnił ci w uszach. Łzy przykryły ci widok. Cały twój świat legł w gruzach.
- Louis!!! - wrzasnęłaś. Wyrwałaś się z więzów i podbiegłaś do ciała Lou. Z jego głowy ciekła krew.
- Sama wybrałaś - syknął Michael i strzelił. Zrobiło ci się ciemno przed oczami a po chwili... zobaczyłaś siebie jakby z góry. Zostawiłaś wszystko za sobą. W twoją stronę szedł Louis w białym garniturze. Ty miałaś na sobie zwiewną białą sukienkę.
- Louis... gdzie jesteśmy?
- W niebie skarbie. I teraz już nic nas nie rozdzieli. Już zawsze będziemy razem.
Ok. Mam nadzieję, że się podobało. Wszelkie uwagi pisać w komentarzach. Pozdrawiam i miłego weekendu :*
~Wiki~